Mam obsesję na punkcie koszul :D Kocham wręcz wszystkie zaczynając od jednolitych mgiełek, przez flanelowe i na wzorzystych kończąc :) Myślę że na kołnierzu burgundowej pojawią się perełki lub coś złotego.
Kwiatowa bluzka, gdyby to była bluza znalezisko byłoby nieziemskie :P I sweterki : cienki jasno beżowy i grubszy brzoskwiniowo-morelowy ♥
Szare spodnio-leginsy ze srebrnymi drobinkami i czarne woskowane. W jednych i drugich konieczne przeróbki, czarne sporo za długie a w szarych zepsuty zamek.
Skórzane wzięłam żeby przerobić na szorty, które już od dłuższego czasu mi się marzą, a nie miałam wystarczająco dużo materiału. Drugie z podwyższonym stanem z kieszonkami na zamki. Do tych niestety muszę trochę schudnąć, bo cisną jak cholera (dobrze że już zaczęłam dietę) :D
Zawinęłam również "ciapuszki" a'la emu. Ludzie je zazwyczaj albo ubóstwiają albo nienawidzą, ja zdecydowanie jestem fanką takiego obuwia. Przede wszystkim ze względu na ciepło jakie dają, a jak już kiedyś pisałam, ja ciepłolubna jestem :)
Tyle od siebie a teraz ciekawy artykuł znaleziony na pingerze. O lumpach oczywiście :)
"Kilkanaście sztuk ubrań, torebki, paski, koszulka nocna. Metki H&M, Marks & Spencer, Vero Moda, Nike, Adidas, niektóre nawet Dolce&Gabbana czy Dior. To dzisiejsze zakupy Żanety, 19-letniej studentki.
Myślicie, że wygrała milion złotych w totolotka i wybrała się do modnego centrum handlowego? Podejrzewacie że wydała fortunę?- 150 zł - mówi Żaneta - Tyle wydałam na 7 bluzeczek, 2 sukienki, parę spodni, 2 spódnice, 2 torebki i 3 paski. Wszystko firmowe i praktycznie nieużywane. Ubieram się w 3 sklepach z używaną odzieżą w mieście, chociaż większość rzeczy znajduję w jednym z nich, moim ulubionym. Nowe kupuję tylko buty i bieliznę. Chociaż wiele moich koleżanek wyszukuje świetne niby stare, a jednak nowe kozaczki, szpilki, baleriny, klapki czy biustonosze, ja jednak nie potrafię się do takich zakupów przekonać. Coś, co bezpośrednio styka się z moim ciałem musi być nowe.
Lumpeks, secondhand, ciucholand, sklep z odzieżą używaną. Nazw jest wiele, tak jak wiele skojarzeń i skrajnych emocji budzą miejsca tego typu.
Na popularnym forum Wizaz.pl użytkowniczka Agniesia18 pisze: - "Nie znoszę lumpeksów!!! Byłam tylko w jednym i to niby w takim "na wysokim poziomie". Po prostu się przeraziłam. Tam śmierdzi starymi ludźmi. W tych koszach to nie wiadomo ile osób przebiera brudnymi łapskami. Wszystko tam jest na "jednej kupie", bluzki wymieszane z majtkami (nie wiadomo czy nie używanymi, jak sama nazwa sklepu wskazuje). Omijam tego typu sklepy szerokim łukiem. Nigdy, przenigdy nic w nich nie kupię. Wolę nabyć najtańszą rzecz w mieście, ale czystą i nieużywaną".
Na tym samym forum wątek o ciuchlandach osiągnął takie rozmiary, że niebawem otworzono drugi, który też liczy sobie gigantyczną liczbę stron.
Wielu osobom, tak jak Agniesi18, secondhand kojarzy się z obrzydliwie śmierdzącym sklepem, gdzie za grosze można kupić równie śmierdzące szmaty leżące w wielkich koszach. Jednak lata dziewięćdziesiąte minęły - obudźmy się wreszcie. Takie miejsca są niezwykłą rzadkością. Dzisiaj ciucholandy w walce o klienta prześcigają się w podnoszeniu komfortu.
Wszystkie ubrania są wyprane, wyprasowane, powieszone na wieszakach, a często też wycenione. Ceny - w zależności od miejsca - także mogą być całkiem wysokie. Nawet abstrahując od miejsc luksusowych, gdzie można nabyć tylko rzeczy z kolekcji Prady, Diora czy Versace.
Obława
Postanowiłam wybrać się na słynną dostawę do jednego z najlepszych secondhandów w mieście.
Piątek, godzina 10 rano. Wszyscy niecierpliwie patrzą na zegarki. 3 minuty po dziesiątej ekspedientka otwiera sklep i tłum wbiega, dosłownie rzucając się na towar. Wyprane, wyprasowane i naprawdę ładnie pachnące ubrania są wrzucane naprędce do koszyków. Po chwili wywiązuje się sprzeczka między dwiema, na oko trzydziestoletnimi paniami. Jedna najwyraźniej chce wyrwać drugiej z rąk jakiś gustowny sweterek.
Czuję się co najmniej nieswojo, dlatego wychodzę przed sklep i siedząc na ławeczce obserwuję zadowolone klientki wynoszące swoje zdobycze. Ciekawa kolorystyka, kroje, świetnej jakości materiały i oczywiście niepowtarzalność, bo wszystko jest w pojedynczych egzemplarzach. Wobec tego gdy widzimy interesująco wyglądającą osobę, zastanówmy się, czy przypadkiem nie kupuje w lumpeksie.
Najlepiej z drugiej ręki
18-letnia Marta jest uważana za najlepiej ubraną dziewczynę w szkole. Swoim nieco artystycznym i szalonym stylem zwraca uwagę wszystkich przechodniów na ulicy.
- Kupuję ubrania się w różnych miejscach. Czasami są to dość drogie sklepy, a czasami lumpeksy. Ostatnio znalazłam w secondhandzie świetną spódnicę za całe 2 złote - uśmiecha się porozumiewawczo - Przy pomocy krawcowej przerobiłam ją na sukienkę. Od koleżanki pożyczyłam torebeczkę, również z ciucholandu, i byłam "gwiazdą" imprezy. A mój strój kosztował 111 zł, z czego 99 same buty. Ale mówiąc całkiem poważnie uważam, że każdy ubiera się tam, gdzie ma ochotę. Nie można nikogo zmusić, aby nosił rzeczy używane, jeśli nie ma do tego przekonania.
A może jednak nie
Są też osoby, które mimo, że mają zamiłowanie do ładnych ubrań, czegoś używanego nie założą.
- Obrzydza mnie myśl, że ktoś miał to na sobie przede mną - mówi 17-letnia Kasia - Mam koleżanki, które ubierają się w secondhandach, parę razy byłam w tego typu miejscach, gdzie wszystko było powieszone na wieszakach i wyprane, ale nie odważyłam się nawet przymierzyć jednej rzeczy. Po prostu mi nie odpowiada coś takiego.
Kasia wiedziała, że przebywa w ciucholandzie, ale ciekawe czy domyśliłaby się skąd pochodzą te ubrania, gdyby powieszone były między nowiutkimi rzeczami w jednym z firmowych sklepów. Czasami naprawdę jedyną różnicą jest brak metki.
Do secondhandu marsz
Wnioski nasuwają się same. Ubierając się w sklepie z odzieżą używaną płacimy mało, a w zamian otrzymujemy dobra jakość, firmę i niepowtarzalność. Czasami co prawda zdarzy się kłótnia, przepychanka, a nawet bójka o jakiś wyjątkowy okaz. Ubierając się w firmowych sklepach mamy modne, być może nawet pospolite, także dobre jakościowo, ale już drogie ubrania. Jednak przede wszystkim mamy świadomość, że nikt przed nami nie nosił naszego ukochanego sweterka czy t-shirtu.
Świadomość świadomością, ale czy to nie przyjemność mieć szafę pękającą w szwach i codziennie słuchać komplementów na temat swojego wyglądu i świetnego stylu? Zakupy w ciucholandach są zdecydowanie nie dla wszystkich, bo wszyscy nie mogą wyglądać "inaczej". No i jednak całe miasto, zamiast w szkole czy pracy, na dostawie w ciucholandzie to też nieciekawa sytuacja."
A jakie jest Wasze zdanie na temat kupowania w taniej odzieży? To wstyd? Zdarza Wam się tam zaglądać? Piszcie :)
_________________________________________________________________
haha, jak przeczytałam ten fragment z wypowiedzią dziewczyny, że w sh śmierdzi starymi ludźmi i wszystko jest na jednej kupie to parsknęłam śmiechem, bo sobie pomyślałam, że dostałby zawału gdyby weszła do krakowskiego ARTUSA gdzie rzeczy są wysypywane z worów na podłogę a ludzie chodzą, grzebią i kopią tunele w tych ciuchach:D
OdpowiedzUsuńJa osobiście lubię ciuchlandy, fajne rzeczy można znaleźć, uwielbiam chodzić na zasłonki i szukać czegoś z potencjałem na sukienkę.
Pozdrawiam
Iza
haha naprawdę? Z tymi tunelami to musi być świetny widok! :D Takiego lumpka nie widziałam jeszcze w swoim życiu :P Ale byłam nie raz świadkiem, jak ludzie na nowej dostawie szarpią i ubrania, i siebie nawzajem :| wtedy zazwyczaj szybko sie zmywałam, bo w takiej atmosferze nie da się spokojnie "poszperać" :)
Usuńbluzka sweterki i spodnie <3 ale trafiły Ci się skarby :)
OdpowiedzUsuńJa gdy kupuje w ciucholandzie czerpie z zakupów wielka przyjemność ( znajduje duzo tanich i swuetnych ciuchów, butów , torebek czy materiałów) a gdy ide i kupuje cos w normalnym sklepie sieciowce to -załamka ( drogo , jakość niektórych rzeczy to poprostu kicha)
dlatego ciuchlandy juz mnie uzalezniły (:
to prawda! w sklepach w zasadzie wszystko jest na jedno kopytko :/ a ceny za niektóre śmiechu warte :P gdy dowiedziałam się, że koleżanka kupiła zwykły biały t-shirt z jakimiś diamencikami ze Stradivariusa za 100zł pomyślałam, że zwariowała :O moim zdaniem zapłaciła ona za metkę a nie ciuch, trochę smutne...
UsuńMy zawsze mamy rytuał w środy przed zajęciami, atak na szmateks bo jest nowy towar ;) i zazwyczaj coś się wygrzebie :) tylko te tabuny ludzi ;/ i rozpychających się SZALONYCH emerytek;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam sh, z tego względu, że można kupić ciuch naprawdę tanio, parę małych przeróbek i rzeczy są o niebo lepsze niż z sieciówek. Nie byłam kiedyś przekonana, ale gdy zaczęłam szperać zostałam pozytywnie zaskoczona. Do dzisiaj koleżanki pytają, a skąd masz to? a tamto ? A z własnej ręki, a co ! :)
OdpowiedzUsuńKiedyś moja koleżanka kupiła nowiutkie conversy za 2zł. Od tego czasu także szukam perełek, mimo, że wcześniej nie byłam przekonana do tego rodzaju sklepów. ;)
OdpowiedzUsuńojj conversy to i ja bym chciała w ciuchu znaleźć ;)
UsuńJa UWIELBIAM sh :d ostatnio znalazłam tam świetną nowiuśką kurtkę z adidasa na narty za (uwaga uwaga..) 8zł! świetna okazja.rozmiar na 6 letnie dziecko więc wzięłam siostrze.normalnie takie kurtki w cropie za 200 zł są.Innym przykładem są marmurkowe dzwony.Miały ładnie skrojoną górę więc tylko te nogawki odcięłam i podwinęłam.Szorty gotowe :D Często ludzie mnie pytają "gdzie to kupiłaś" a ja mówię że "nie kupiłam,tylko zrobiłam" ;P
OdpowiedzUsuńOd zawsze lubiłam grzebać w ciuchaczach...
OdpowiedzUsuń-w liceum za małe kieszonkowe ubierałam się w ogóle inaczej niż koleżanki ze szkoły które zachwycone były moim stylem jednak brzydziły się ciucholandami
-pierwsza praca kiepsko płatna więc tylko tam robiłam regularne zakupy;)
-obecnie jestem w ciąży i mimo bardzo małej ilości ubrań dla mojej figury;) staram się szukać i przerabiać.
Reasumując : moja szafa zawiera jakieś 70% ubrań z używaka:)
Uwielbiam ciucholandy!!!!!
nie wiem, gdzie Wy macie te sh z ubr. za parę zł, u mnie w mieście jest parę takich, w przeszłości ubieralam się w nich ale w ostatnim czasie - gdzieś od ok. półtora roku ciuchy w nich są coraz gorsze a coraz droższe - w głowach się przewraca dosłownie tym wlaścicielkom, np.za powyciągane, spranego koloru i skulkowane bluzczyny od H&M czy tego typu wołaja po 16-25 zł, gdzie widać, że ciuch się nadaje na ścierkę....- dosłownie, ja moje domowe ubr. w lepszym stanie tnę na ścierki do podł. czy butów i zużyte wyrzucam! a też były kupowane w sh - tylko chyba w lepszych czasach, bo teraz widzę ( przynajmniej w moim mieście) ubr. mają "poza sortem" ( słowa jednej ze sprzedawczyń) a ceny do nich - jakby sprzedawały używanego Armaniego czy Diora, porażka !
OdpowiedzUsuńOstatnio wybrałam się z przyjaciółką do miasta. (Niestety mieszkam na wsi) powiedzialam jej że jedziemy na pizze i na lody. Przechodzilyśmy koło "lumpka" , no to zaciągnełam ją tam. Na początku była taka roztrzesiona, dotknęła tu i tam. Ale wstydzila sie ze ktoś ja zobaczy. Nagle dotknęła dosłownie jednego wieszaka, znalazła bluzę z ćwiekami w kwiaty normalnie cudo! Świetne! Jak to zobaczyla, odrazu zaczeła szperac. Wczoraj do mnie dzwoniła czy może jedziemy do Lumpka?
OdpowiedzUsuń